music

niedziela, 8 listopada 2015

"Życie - jego dobre i złe strony" - Rozdział 3.

Rozdział 3.

   Cześć! Na samym początku chcę was bardzo przeprosić za to, że bardzo dawno nie wstawiałam nowych rozdziałów, ale wiecie jak to jest kiedy się chodzi do szkoły... Masa prac domowych, sprawdziany, kartkówki i inne duperele. W każdym razie dzisiaj piszę dla was kolejny odcinek i mam nadzieję, że wam się spodoba ;)



                                                                    ***




Miałyśmy w planach pójść spać ok. 19.00, ale nam jak zwykle nie wyszło, bo HELLO! Kto idzie spać o tej godzinie, w wakacje i jeszcze jak jest jasno za oknem?! Jak zwykle gadałyśmy i śmiałyśmy się jeszcze przez jakieś 2 godziny, przez co rano, a właściwe o 3.15 byłam totalnie nie wyspana.
W każdym razie zaczęłyśmy się szykować bo o 4.00 mieliśmy już wychodzić z domu. Na początku jechaliśmy pociągiem do Warszawy, a z Warszawy autokarem na Mazury. Najlepsze było to, że w autokarze można było korzystać z Wi-Fi. Ogólnie podróż minęła całkiem dobrze, ale pod koniec trasy tak nas wszystkich zmuliło do spania, że ja to już przysypiałam podpierając się na ręce, którą trzymałam na podłokietniku. Gdy zajechaliśmy na miejsce przywitaliśmy się z ciocią i wujkiem Wiktorii oraz jej kuzynek Mikołajem. Wspólnie zjedliśmy obiad i w ogóle. Chwilę też odpoczywaliśmy, a potem udaliśmy się w odwiedziny do babci Wiktorii. I tak zleciał nam cały dzień. Najlepsze było to, że ja i Wika spałyśmy na materacu, a jej rodzice i Justyna na kanapie.
Te 2 tygodnie strasznie szybko nam zleciały, nawet nie wiem kiedy. Ale za to przez ten czas byliśmy w wielu ciakawych miejscach tj.: Gołdap, do którego praktycznie codziennie jeździliśmy, Giżycko, gdzie znajduje się największe jezioro w Polsce i tak dalej, i tak dalej. Jak to zwykle bywa pożegnania są dosyć smutne, a zwłaszcza dla kuzyna Wiktorii - Mikołaja. Było mu bardzo smutno, że już wyjeżdżaliśmy, ale chyba tylko ze względu na Justynę. Spędzali ze sobą tyle czasu, ile ja z Wiką przez cały okres naszej przyjaźni. Ja tylko podziękowałam jej cioci za gościnę i wsiedliśmy wszyscy do autobusu. W drodze powrotnej wszystkim się o wiele lepiej jechało, ale może to dla tego, że każdy był bardzo zmęczony. Kiedy przyjechaliśmy już do Dąbrowy tata przyjechał po nie żebym nie musiała sama wracać w środku nocy. I tak zakończył się mój 2-tygodniowy pobyt na Mazurach.




                                                                    ***


Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale jestem tak padnięta. Nawet sobie nie wyobrażacie jak, lecz chciałam żebyście w końcu coś dostali ode mnie więc jest ;)
Sayounara! ♥♥♥

2 komentarze: